Lewica już pierwszego dnia obradowania nowego Sejmu złożyła dwa projekty ustawy mające na celu legalizację zabijania nienarodzonych dzieci: legalizujący aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży (a w praktyce także w późniejszym okresie ciąży) oraz „dekryminalizujący" aborcję, który udaje bardziej umiarkowany, a który w praktyce sprowadza się do tego samego, co ten pierwszy. To symbolicznie pokazuje priorytety partii, które przejmują w Polsce władze. Czeka nas ogromna walka o życie nienarodzonych dzieci. Mamy nadzieję, że będziemy mogli w niej na Państwa liczyć.

Pierwszy projekt wprost przewiduje legalizację aborcji na życzenie do 12 tygodnia.  W praktyce zaś zapewniałby możliwość zabicia dziecka do końca ciąży. Po 12 tygodniu ciąży, bez ograniczeń czasowych, możliwe miałoby być zabicie dziecka pod pozorem troski o zdrowie psychiczne matki. Zabicie dziecka miałoby być banalnie proste - każdy miałby mieć możliwość kupna pigułek aborcyjnych w aptece (na receptę). Wszystkie publiczne podmioty lecznicze miałyby być umoczone w zabijanie nienarodzonych dzieci - nawet gdyby wszyscy lekarze w danym szpitalu powoływali się na klauzulę sumienia, to szpital miałby obowiązek podpisać umowę z podwykonawcą, który zapewniałby możliwość zabicia dziecka na terenie danego szpitala.  

Wierzymy, że w nowym Sejmie nie ma większości do przegłosowania tego prawa. Obawiamy się jednak jak posłowie zagłosują nad drugim projektem - "dekryminalizacji aborcji". Projekt ten udaje bardziej „kompromisowy” i posłowie głosując za nim mogą próbować udawać, że wcale nie popierają aborcji na życzenie. W rzeczywistości ten projekt niczym się nie różni.

Projekt ustawy przewiduje, że uchylone z Kodeksu Karnego zostałyby paragrafy przewidujące kary za przeprowadzanie aborcji oraz pomoc i nakłanianie do aborcji. Lekarz mógłby bezkarnie zabić zdrowe nienarodzone dziecko aż do 24 tygodnia ciąży, a dziecko chore lub upośledzone bez ograniczeń do samego końca ciąży. Nie można by nikogo ukarać za pomoc w zdobyciu aborcyjnych pigułek.

Uchwalenie tej ustawy oznaczałoby, że
- organizacje aborcyjne mogłyby swobodnie pośredniczyć w sprzedaży i dystrybucji aborcyjnych pigułek oraz pomagać w samodzielnym zabiciu dziecka
- lekarze mogliby swobodnie przeprowadzać aborcje w prywatnych gabinetach, nawet takie w późnych ciążach
- otwarta byłaby furtka do przeprowadzania aborcji w publicznych placówkach zdrowia.
Współcześnie zdecydowana większość aborcji dokonywanych jest przy pomocy aborcyjnych pigułek. Możliwość ich swobodnej dystrybucji w praktyce oznaczałaby legalizację aborcji na życzenie. Dla tysięcy dzieci oznaczałoby to wyrok śmierci.

Oczywiście, mamy świadomość, że nawet przy obecnie istniejących przepisach, organizacje aborcyjne na ogromną skalę udzielają instrukcji o tym, jak dokonywać aborcji i ułatwiają handel nielegalnymi pigułkami. Niestety, organy ścigania zbyt często przymykają na to oko. Niemniej, sam fakt istnienia takich przepisów ogranicza dostępność aborcji. Przyznają to same środowiska aborcyjne. Lewica napisała o tym nawet w uzasadnieniu projektu (jego pierwszej wersji, bo w późniejszej autopoprawce ten zapis zniknął)

Środowiska aborcyjne wmawiają, jakoby to miała być ustawa „ratunkowa”, dzięki której lekarze nie będą bać się ratować kobiet w sytuacji zagrożenia ich zdrowia lub życia. Takie twierdzenie jest obrazą dla logiki – ratowanie kobiet możliwe, a nawet nakazane jest na mocy obowiązującego prawa. Ale nawet, gdyby istniała potrzeba doprecyzowania przepisów, to możliwość swobodnej dystrybucji aborcyjnych pigułek nie ma jakiegokolwiek związku z takimi sytuacjami.

Przeciwko obu projektom będziemy głośno protestować. W szczególności będziemy nagłaśniać zagrożenia płynące z tego drugiego, których wielu ludzi nie jest świadomych. Przygotowaliśmy apel o odrzucenie projektu, prosimy o jego podpisanie: https://proelio.pl/petycje/viewpetition/43-nie-dla-przyzwolenia-na-masowe-zabijanie-nienarodz