Rząd w perfidny sposób, pod przykrywką troski o zdrowie dzieci i młodzieży, planuje wprowadzić do szkół permisywną, deprawacyjną, edukację seksualną.
W zamian za Wychowanie do życia w rodzinie w szkołach realizowany ma być nowy przedmiot, edukacja zdrowotna, którego elementem ma być edukacja seksualna. Zamiary rządu odnośnie treści, które będą przekazywane, od początku pokazywało to, że pokierowanie zespołem opracowującym podstawę programową i podręczniki do tego przedmiotu powierzono seksuologowi prof. Zbigniewowi Izdebskiemu, który od lat propaguje skrajnie szkodliwe postawy seksualne, radykalnie sprzeczne z wartościami, które wielu rodziców stara się przekazać swoim dzieciom.
Obawy się potwierdziły. 31 października opublikowany został projekt podstawy programowej. Zamiast przygotowywać się do życia w małżeństwie i rodzinie, uczniowie w szkołach mają szykować się do inicjacji seksualnej, uczyć się, że masturbacja jest właściwym zachowaniem oraz skupiać swoją uwagę na przyjemności seksualnej bez odpowiedzialności.
Nowy przedmiot ma wejść do szkół od września 2025 r. W odróżnieniu od WDŻ, przedmiot ten ma być obowiązkowy, co jest oczywistym pogwałceniem art 48. Konstytucji gwarantującego rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Jeszcze jest czas, aby zatrzymać deprawację dzieci i młodzieży, ale potrzeba ogromnego sprzeciwu. Bardzo prosimy o podpisanie naszego apelu i uświadamianie o tym zagrożeniu kogokolwiek się da.
Co zawiera podstawa programowa?
31 października Ministerstwo Edukacji opublikowało podstawę programową do nowego obowiązkowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej, która od 1 września 2025 r. ma zastąpić nieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie. Podstawa programowa podzielona jest na dziesięć obszarów, z założenia obejmujących edukację dotyczącą różnych aspektów zdrowia. Niestety, oprócz pożytecznych zajęć na temat zdrowego odżywiania i aktywności fizycznej, przewidziana została też edukacja na temat „zdrowia seksualnego”, w skrajnej, permisywnej formie. Dzieci już od 4. klasy szkoły podstawowej mają przechodzić systemową, obowiązkową erotyzację. Przygotowaliśmy obszerną analizę tej skandalicznej podstawy programowej.: https://proelio.pl/aktualnosci/114-systemowa-deprawacja-dzieci-skandaliczna-podstawa-programowa-edukacji-zdrowotnej-analiza Aby już teraz dać Państwu wyobrażenie, co się w niej znalazło, prezentujemy kilka wybranych informacji: - uczniowie IV-VI klas podstawowych maja dowiadywać się, że masturbacja jest normą medyczną, a więc czymś akceptowalnym oraz uczyć się utożsamiać własny dobrostan z zadowoleniem o seksualnym podłożu. - uczniowie VII-VIII klas podstawowych mają omawiać elementy dojrzałego i świadomego przygotowywania się do inicjacji seksualnej ; zapoznawać się z różnymi metodami antykoncepcji a także uczyć się o różnych orientacjach seksualnych i tożsamościach płciowych w duchu propagandy aktywistów lgbt - uczniowie liceów i techników będą zachęcani do stosowania "partnerskiej normie seksualnej", która obejmuje m.in. świadomą zgodę osób biorących w niej udział i dążenie do wspólnej rozkoszy, ale w której nie ma słowa o miłości i odpowiedzialności. Zamiast uczyć się szacunku do ludzkiego od życia od momentu poczęcia, jak to robili na WDŻ, teraz będą uczyć się o różnych "uwarunkowaniach dotyczących przerywania ciąży". Fakultatywnie, w zależności od decyzji nauczyciela, mają też rozmawiać o przyjemności seksualnej, różnych formach aktywności seksualnej oraz "kwestiach prawnych i społecznych związanych z grupą LGBTQ+" - w odróżnieniu od WDŻ dzieciom i młodzieży nie będzie się już mówić, że współżycie seksualne powinno wiązać się z małżeństwem i wierną miłością na całe życie. Ba! Nie będzie się im mówić o współżyciu w odniesieniu do jakichkolwiek związków i miłości. Zrezygnowano także z uczenia młodzieży odpowiedzialności oraz wskazywania na szkodliwość przedwczesnej inicjacji seksualnej. Jedyne, na co autorzy podstawy programowej chcą uczulić młodzież, to żeby podejmowała współżycie seksualne w pełni świadomie, dobrowolnie i z zastosowaniem antykoncepcji (wielokrotnie powtarzane jest pojęcie "świadoma zgoda"). To antywychowawcze. Jakiekolwiek przedwczesne podejmowanie współżycia seksualnego jest dla młodych osób bardzo szkodliwe - pojęcie "małżeństwo" w podstawie programowej nie pojawia się w ogóle, a "rodzina" prezentowana jest jedynie w szkodliwych kontekstach. 10-12 letnie dzieci mają > i umieć >. Zamiast rozwijać w dzieciach pragnienie budowy wiernego małżeństwa i szczęśliwej rodziny na całe życie, będą one oswajane z różnymi modelami nietrwałych związków. W przypadku 13-14 letnich dzieci jedyną wzmianką o rodzinie jest uczulenie dzieci na możliwe manipulacje w rodzinach.
Deprawacja seksualna wprowadzana podstępem
„Jaki piękny podstęp! No, pokażcie tego, kto podniesie rękę na pomysł Nowackiej” – pod takim tytułem Newsweek i Onet zamieściły w kwietniu komentarz do wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół. „Nowacka sprytnie połączyła edukację seksualną z tematami, o których trudno powiedzieć, że mogą podlegać jakiejś ideologii (…) Łatwiej będzie Nowackiej odpierać ataki, ze strony kościoła i konserwatywnej części społeczeństwa, gdy na swojej tarczy wypisała przede wszystkim walkę o poprawę zdrowia psychicznego oraz kondycję fizyczną dzieci i młodzieży.” – czytamy w treści.
Te media świetnie odczytały intencje rządu, które kryją się za wprowadzeniem do szkół nowego przedmiotu. Ale to, co budzi ich zachwyt, powinno wzbudzić zdecydowany sprzeciw.
Seksualność jest jedną z najważniejszych i najbardziej intymnych sfer życia każdego człowieka. Jednocześnie bardzo mocno powiązana jest z systemem wyznawanych wartości, dlatego jakakolwiek ingerencja w tą sferę w ramach zajęć edukacyjnych powinna odbywać się w porozumieniu i za zgodą z rodziców. Art. 48 Konstytucji gwarantuje, że „rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. Dotychczas to prawo było szanowane – Wychowanie do życia w rodzinie było przedmiotem nieobowiązkowym. Jeśli rodzice uważali, że poruszane treści stoją w sprzeczności z tym, jak chcą wychowywać dziecko, mogli nie posyłać go na zajęcia. Tymczasem rząd chce by nowy przedmiot edukacja zdrowotna był przedmiotem obowiązkowym (Minister Edukacji Barbara Nowacka poinformowała o tym 29 sierpnia w wywiadzie dla Polsat News). A pokierowanie zespołem opracowującym podstawę programową i podręczniki do tego przedmiotu powierzono seksuologowi prof. Zbigniewowi Izdebskiemu, który od lat propaguje skrajnie szkodliwe postawy seksualne, radykalnie sprzeczne z wartościami, które wielu rodziców stara się przekazać swoim dzieciom.
Prof. Izdebski propaguje wizję seksualności, w której najważniejsza jest przyjemność realizowana w oderwaniu od jakichkolwiek wartości. Zachęca do podejmowania współżycia seksualnego nie powiązanego z uczuciem i relacją z drugą osobą, do masturbacji, nie dostrzega szkodliwości po pornografii. Uważa, że przyjemność seksualna może być zaspakajana nawet kosztem życia dziecka – jeśli w wyniku dążenia do przyjemności seksualnej pocznie się dzieckiem, przekonuje że kobieta powinna mieć prawo je zabić. Współpracuje z International Planned Parenthood.
„Moim cichym wyzwaniem jest przyczynienie się do tego, by jak najwięcej kobiet w Polsce umiało wybrać fizyczną przyjemność, a nie czekanie latami na „głębokie uczucie”, jeśli tylko tego chcą (…) Kobieta także, jak mężczyzna, ma prawo nie umawiać się na związek, tylko na sam seks.”
„Pornografia jest dla kobiet, masturbacja jest dla kobiet, seks bez miłości też jest dla kobiet.”
„Z punktu widzenia seksuologicznego masturbacja jest czymś rozwojowym. Jeżeli jesteś nastolatkiem i się masturbujesz, to proszę bardzo, to daje pewne odprężenie seksualne”
„Definicja zdrowia seksualnego zakłada również myślenie o człowieka również w kategoriach jego zdrowia reprodukcyjnego. Mamy prawo decydować o tym, aby prowadzić satysfakcjonujące i bezpieczne życie seksualne. To jest takie życie seksualne, które daje nam na prawo do decydowania czy, kiedy i ile dzieci posiadać (…) kobieta ma prawo do bezpiecznej aborcji.”
- to kilka cytatów z wypowiedziami prof. Izdebskiego. Uczynienie kogoś takiego odpowiedzialnym za edukację dzieci i młodzieży oraz zmuszanie rodziców do posyłania dzieci na przygotowane przez niego zajęcia jest skandalem.
Propagatorzy edukacji seksualnej uwielbiają przekonywać, że chodzi im jedynie o przekazywanie obiektywnej wiedzy z zakresu seksualności oraz zasłaniać się koniecznością nauczenia dzieci bronienia się przed przemocą seksualną. Tyle, że to równie perfidna manipulacja, co wprowadzanie edukacji seksualnej pod płaszczykiem troski o zdrowie dzieci.
Nie da się uczyć „obiektywnie” o seksualności, bez oderwania od sfery wartości. Nie da się uciec choćby od oceny podejmowania współżycia seksualnego w wieku nastoletnim, podejmowania współżycia seksualnego poza kontekstem relacji i miłości, masturbacji, czy pornografii.
Rezygnacja z przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie”, który zachęcał do wstrzemięźliwości seksualnej w wieku nastoletnim i umiejscawiał nauczanie o seksualności w kontekście przygotowania do małżeństwa i życia w rodzinie oraz powołanie prof. Zbigniewa Izdebskiego na przewodniczącego zespołu przygotowującego zajęcia z edukacji zdrowotnej, jasno wskazuje na radykalną zmianę w zakresie wartości, które będą przekazywane w szkołach.
Od lat analizujemy treści zajęć pozalekcyjnych oraz materiałów opracowywanych przez „edukatorów seksualnych”. Treści te sprowadzają się do uczenia młodzieży, że współżycie seksualne w nastoletnim wieku jest ok, byle było dobrowolne i z zastosowaniem antykoncepcji. Niektórzy edukatorzy wręcz zachęcają nastolatków do podejmowania współżycia seksualnego. "Cieszcie się seksem, to ważne! Bądź nie tylko dawcą, ale i aktywnym jego biorcą" możemy przeczytać w najpopularniej w ostatnich latach w Polsce książce poświęconej edukacji seksualnej w odpowiedzi na pytanie "Jaką radę dałabyś nastolatkom interesującym się seksem?" (swoją drogą Minister Edukacji Barbara Nowacka niedawno chwaliła się spotkaniem z autorką tej książki). A przecież nastoletnia młodzież przeważnie nie jest gotowana na możliwe skutki przedwczesnego współżycia seksualnego. Edukatorzy seksualni nie tylko bagatelizują możliwe skutki biologiczne (antykoncepcja bywa, że zawodzi), ale całkowicie przemilczają to, że niedojrzałe zachowania seksualne niosą za sobą też skutki psychiczne, moralne i społeczne, mogą prowadzić do zranień i lęków emocjonalnych, poczucia krzywdy, wyrzutów sumienia, cierpienia czy zniszczonych więzi z samym sobą, z drugim człowiekiem i Bogiem oraz utrudniać zbudowanie szczęśliwego i wiernego małżeństwa i rodziny w przyszłości.
Co więcej treści oraz formy przekazu podczas zajęć z edukacji seksualnej często naruszają wrażliwość i wartości dużej części dzieci i młodzieży. Tłumaczenia jaka pozycja jest najlepsza na pierwszy raz oraz jak zadbać o przyjemność seksualną partnera albo ćwiczenia z nakładania prezerwatywy - to przykłady treści poruszanych we wspomnianej książce oraz na stronach i zajęciach prowadzonych przez najbardziej znane organizacje zajmujące się edukacją seksualną.
Edukatorzy seksualni wychodzą z bardzo szkodliwego założenia, że skoro młodzież podejmuje współżycie seksualne, to trzeba to zaakceptować i do tego dostosować program zajęć oraz formę komunikacji. Nie biorą przy tym pod uwagę tego, że większość młodzieży nie podejmuje współżycia i co za tym idzie program zajęć powinien być tak skonstruowany, aby przy¬padkiem nie „rozbudzać” seksualnie tej większości, ani nie naruszać jej wrażliwości i wartości. A nawet jeśli współżycie seksualne podejmowałaby większość nastolatków nauczyciele nie powinni zakładać, że trzeba pogodzić się z tą sytuacją i starać się jedynie, by młodzież minimalizowała ryzyko związane z seksem. Rolą wychowawców (nauczycieli, rodziców) jest stawianie młodzieży mądrych wymagań i jasne wskazywanie, co jest dla nich dobre, a co złe.
Wszystko wskazuje na to, że tak będą już wkrótce wyglądać zajęcia w szkołach. Trzeba się temu przeciwstawiać już teraz, pomimo że etap prac nad nowym przedmiotem jest dopiero początkowy i nie jest znanych jego wiele szczegółów. Potem może być już na to za późno!
W pełni zgadzamy się, że dzieci i młodzież należy uczyć bronić się przed byciem wykorzystanym. Ale można to robić nie przekazując im jednocześnie deprawacyjnych treści.
Dzieci i młodzież powszechnie spotykają się ze szkodliwym przekazem dotyczącym seksualności poprzez świat kultury, internet i swoje otoczenie. Nie chcemy, aby do tego grona dołączyła jeszcze szkoła z autorytetem nauczyciela.