Czy wyobrażają sobie Państwo, aby osoba, która publicznie poparła prawo do zabijania Żydów, osób czarnoskórych albo jakiejkolwiek innej grupy społecznej mogła być stawiana za autorytet religijny w mediach? Czy nie budziłoby zgrzytu gdyby występowała podczas koncertu z okazji wydarzenia religijnego lub została Ambasadorem katolickiego wydarzenia? Odpowiedzi są oczywiste. Ze smutkiem obserwuję, że niestety w przypadku poparcia zabijania nienarodzonych dzieci obowiązują inne standardy.
Dlatego chcę skierować apel do mediów katolickich, organizatorów wydarzeń religijnych, do wszystkich osób publikujących świadectwa znanych osób w mediach społecznościowych: weryfikujmy kto ma jakie poglądy i nie promujmy osób, które poparły zabijanie nienarodzonych dzieci i nigdy się z tego nie wycofały. Inaczej tworzymy bardzo szkodliwy społecznie przekaz rozmywając nauczanie moralne dotyczące najbardziej fundamentalnego prawa każdego człowieka – prawa do życia.
Zachęcam do dołączenia do tego apelu.
Promowanie osób popierających prawo do aborcji niestety powtarza się w Kościele co chwila. Koncert papieski, koncert kolęd lub koncert z innej religijnej okazji – z dużą dozą prawdopodobieństwa wśród artystów pojawi się ktoś, kto w 2020 r. wziął udział w aborcyjnych protestach, wspierając prawo do zabijania nienarodzonych dzieci. Ktoś znany powie coś pozytywnego o wierze – zaraz nagłośni to wiele katolickich mediów oraz katolickich profili w mediach społecznościowych, stawiając taką osobę za przykład, nawet jeśli ona wcześniej opowiadała się za prawem do zabijania dzieci. Czasami takie osoby proszone są też o wywiady, udział w spotkaniach katolickich, o bycie ambasadorem katolickich wydarzeń.
Nie chcę nikogo osądzać, kwestionować wiary, ani wykluczać z Kościoła za popieranie prawa do aborcji. Taka postawa jest mi bardzo odległa. Tym bardziej dlatego, że sam kilkanaście lat temu zwolennikiem byłem "kompromisu aborcyjnego" i świetnie rozumiem emocje jakie za tym stoją. Ogromnie się cieszę jeśli zwolennicy aborcyjnego prawa poszukują Boga, chodzą na Msze Święte, modlą się. Ale po prostu nie powinno się robić z nich ambasadorów wiary. Inaczej z tego robimy antyświadectwo, uczymy społeczeństwo, że popieranie prawa do aborcji jest akceptowalne, że przykazanie „Nie zabijaj” można stosować wybiórczo.
W sytuacji, w której cały czas w Polsce toczy się aborcyjna debata, gdy na szali znajduje się życie tysięcy nienarodzonych dzieci, to bardzo szkodliwy społecznie przekaz.
Ale co więcej w taki sposób szkodzimy też samym osobom, popierającym aborcyjne prawo, nie dając im przestrzeni do zmiany poglądów. A także narażamy na to, że mogą się zniechęcić do Kościoła – stawianie takich osób za autorytety, zapraszanie na różne religijne wydarzenia, może wywołać słuszne zgorszenie i protesty. W konsekwencji dana osoba może poczuć się odrzucona przez Kościół.
Weryfikowanie kto ma jakie poglądy nie jest specjalnie skomplikowane, wystarczy poświęcić na to kilka minut. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego niemal wszyscy celebryci czuli się w obowiązku by zająć stanowisko w kwestii aborcji w swoich mediach społecznościowych. Wystarczy wejść na ich profile na Facebooku czy Instagramie z października 2020 r. i sprawdzić co wtedy pisali. Można też sprawdzić daną osobę w wyszukiwarce internetowej dodając frazy „aborcja” , „strajk kobiet” , „czarny protest”, „ani jednej więcej”. W przypadku osób z zagranicy dodając słowo „aborcja” w jej języku ojczystym.
I jeszcze kilka słów osobistej refleksji.
Zdecydowałem się poruszyć ten temat, ponieważ jest on mi szczególnie bliski. Przez ostatnie lata zorganizowałem szereg spotkań ze znanymi katolikami, na ich świadectwach oparłem kilka książek, wspólnie z Żoną wielokrotnie zamieszczaliśmy ich świadectwa w mediach społecznościowych, stworzyłem dziesiątki grafik z cytatami z takich świadectw, które obiegły cały „katolicki internet”.
Wychodziłem z założenia, że współcześnie opinia publiczna w dużej mierze kształtuje się poprzez wypowiedzi „influencerów”. Wierzyłem, że nagłaśnianie świadectw wiary znanych osób będzie takim światłem wśród mnóstwa wypowiedzi krytycznych do Kościoła i jego nauczania, jakie padają w tym środowisku. A poza ty co tu ukrywać – takie świadectwa cieszą się zawsze ogromnym zainteresowaniem. Dlatego świetnie rozumiem motywację innych katolickich twórców i działaczy, którzy postępują w taki sam sposób. Ale jednocześnie dziś dostrzegam ogromną pułapkę, w którą można wpaść przy takim podejściu. Sam w nią wpadłem i dlatego chciałbym przed nią przestrzec innych.
Przed każdą publikacją świadectwa starałem się weryfikować, czy dana osoba nie miała jakichś wypowiedzi z nią sprzecznych. Zdarzały się pojedyncze wpadki, ale prawdziwy problem dopiero miał nadejść – w 2020 r., gdy spora część osób, które promowałem wsparło aborcyjne strajki, wiele „świadectw” fatalnie się zestarzało i stało się antyświadectwami. Ta sytuacja była dla mnie bolesną nauczką, aby nie cieszyć się, gdy tylko ktoś znany podzieli się świadectwem wiary, przynajmniej dopóki równocześnie mocno nie opowie się też po stronie wartości. Od tamtego momentu znacznie rzadziej nagłaśniam świadectwa znanych osób, skupiając się na świadectwach „zwykłych ludzi”, zwłaszcza na świadectwach pro-life.
Miałem nadzieję, że ten zimny prysznic będzie nauką roztropności dla wszystkich gdy chodzi o to kogo kreujemy na autorytety, zapraszamy do katolickich mediów i katolickie eventy, kogo świadectwa udostępniamy. Niestety tak się nie stało.
Mógłbym wymienić całą listę sytuacji tylko z tego roku, gdy w Kościele promowane były osoby wspierające aborcję. Największym absurdem było nagłaśnianie w pozytywnym duchu udziału Prezydenta USA Joe Bidena w Mszy Świętej z okazji środy popielcowej. Tego samego Joe Bidena, który jest chyba najbardziej proaborcyjnym Prezydentem w historii USA i który nie tylko popiera aborcję na życzenie do 20-24 tygodnia ciąży, ale którego konkretne decyzje przekładają się na śmierć tysięcy nienarodzonych dzieci.
Podobnych sytuacji, choć oczywiście nie aż tak jaskrawych, było o wiele więcej. Jedna z nich, która miała miejsce ostatnio, przelała u mnie czarę goryczy i spowodowała, że postanowiłem zabrać głos. Nie chciałbym jednak skupiać się na rozliczeniu kogokolwiek ani na wzbudzaniu niechęci do jakiś konkretnych znanych osób popierających prawo do aborcji, chodzi mi o uniknięcie podobnych błędów w przyszłości.
Zachęcam do dołączenia do apelu
Zbigniew Kaliszuk