W ostatnim czasie dużą część naszej uwagi skupiamy na powstrzymaniu rozszerzaniu przesłanek aborcyjnych i dopuszczaniu do aborcji ze względu na zagrożenie "zdrowia psychicznego". W tym celu skierowaliśmy petycję do Premiera i Minister Zdrowia:https://proelio.pl/petycje/viewpetition/33-nie-dla-rozszerzania-przeslanek-aborcyjnych

Aborcja ze względu na "zdrowie psychiczne" to furtka do aborcji na życzenie. Ale sprzeciwiamy się temu procederowi także dlatego, że aborcja długofalowo szkodzi psychice a nie pomaga. W tym kontekście zachęcamy do poznania poruszającego świadectwa Ellie, którym podzieliła się podczas Marszu dla Życia w Londynie. „Rozpoczęcie nauki w szkole średniej w wieku 11 lat było początkiem końca mojej niewinności. W mojej szkole stale obecna była organizacja ‘No Limits’, która zapewnia młodym ludziom „usługi w zakresie zdrowia seksualnego”. Od 11 roku życia wiedziałam więc, gdzie możemy dostać prezerwatywy, gdzie możemy wykonać test ciążowy po współżyciu i oczywiście posiadałam wszelkie informacje o tym, gdzie mogę dokonać aborcji za darmo i bez zgody rodziców.
Kiedy więc mając 16 lat i będąc w toksycznym związku, dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie przyszło mi do głowy, że istnieje inna możliwość niż aborcja. Program mówił wyraźnie, że to jeszcze nie jest dziecko. Miałam poczucie, że temu potencjalnemu dziecku wyświadczę przysługę [nie sprowadzając go na świat w takich warunkach]. Nie wiedziałam, że decydując się na aborcję zmienię całą trajektorię mojego życia.
Nie mówiłam Mamie. Uwierzyłam w kłamstwa, że gdybym powiedziała jej prawdę, byłaby na mnie zła. Teraz wiem, że nic nie było dalsze od prawdy.
Z moim lekarzem pierwszy i jedyny raz, rozmawiałam, kiedy przyszedł z papierami i poprosił mnie o zgodę na zabranie dziecka na cele badawczo-rozwojowe. Od razu odmówiłam i wpadłam w histerię. Zadałam sobie oczywiste pytanie: „co zabrać??”. Ale to nie wystarczyło, abym zmieniła zdanie.
Po „zabiegu” obudziłam się pusta nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie. Mój charakter zaczął się zmieniać. Stałam się bardzo niespokojna, łatwo wpadałam w złość, zaczęłam się izolować i cierpieć na depresję. Wielką ucieczką stały się dla mnie narkotyki i imprezowanie. To dawało mi iluzję wypełnienia. Czułam w sobie niekończące się pragnienie, by coś wypełniło we mnie pustkę. Kolejna impreza, kolejne dni wolne dawały mi chwilę zadowolenia, ale to nigdy nie trwało długo.
Gdy miałam 18 lat po raz drugi dowiedziałam się, że jestem ciąży. Byłam zdruzgotana. Mimo, że byłam już na tyle silna, aby wyrzec się kolejnej aborcji, pomyślałam: skoro pielęgniarka mówi mi, że wzięcie pigułki aborcyjnej na tym etapie ciąży nie będzie niczym więcej niż ciężkim okresem i że mogę ją przyjąć komfortowo w domu, to na pewno to nic wielkiego. Tym razem było łatwiej pogrzebać moje uczucia, ponieważ opracowałam wystarczające strategie, aby oszukiwać samą siebie.
Minęły trzy lata i zaczęłam się z kimś spotykać. Jasno wyraziłam się, że to ważne byśmy byli ostrożni, żebym znów nie zaszła w ciążę. Ale najwyraźniej nie byłam. Dowiedziałam, że jestem w ciąży po raz trzeci. Byłam zrozpaczona i natychmiast wróciłam do stanu w jakim byłam mając 16-lat. Byłam przerażona i nie widziałam innej opcji niż aborcja.
Ta aborcja przyniosła nowy poziom wstydu, gdy po raz kolejny instynktownie poszłam do hotelowej toalety, aby urodzić moje dziecko. Poczułam się w tym momencie jak szumowina, to było tak nie na miejscu.
Ta aborcja przelała czarę goryczy. Popadłam w bardzo głęboką depresję. Mimo że mieszkałam w akademiku, nie chciałam przebywać w pobliżu kogokolwiek. Zaczęłam w ogromnej ilości palić trawkę i stałam się jeszcze bardziej rozwiązła, robiąc wszystko, aby zaspokoić coraz większą pustkę, która rosła we mnie przez sześć lat.
Zaspokojenia tej pustki szukałam też w duchowości, próbując znaleźć coś, co nie byłoby jednak powiązane z moralnością oraz nie zmuszałoby mnie do refleksji nad sobą. Któregoś popołudnia poszłam na zajęcia jogi, ale czułam się tam bardzo źle. Z jakieś dziwnego powodu wracając do domu poszłam do księgarni i kupiłam … Biblię. Jej lektura zmieniła moje serce z kamienia, w serce z ciała, usunęła łuski z moich oczy.
Ty bowiem utworzyłeś moje nerki,
Ty utkałeś mnie w łonie mej matki.
Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie,
godne podziwu są Twoje dzieła.
I dobrze znasz moją duszę,
nie tajna Ci moja istota
kiedy w ukryciu powstawałem,
utkany w głębi ziemi.
Oczy Twoje widziały me czyny
i wszystkie są spisane w Twej księdze
dni określone zostały,
chociaż żaden z nich nie nastał.
Te słowa, które przeczytałam, wyjątkowo mocno mnie poruszyły. Szlochałam, wypłakiwałam się Bogu i błagałam Go o miłosierdzie. A On odpowiedział. Było jeszcze wiele innych zdarzeń po drodze, aż w kwietniu trafiłam na rekolekcje Winnicy Racheli. To był jeden z najtrudniejszych ale zarazem najcenniejszych weekendów w moim życiu. Po raz pierwszy od 12 lat mogę powiedzieć, że jestem wolna od ciężaru.
Aborcja niszczy wolność życia. Aborcja zniszczyła nie tylko życie moich dzieci , ale także - myślę, że mogę to powiedzieć w imieniu każdej kobiety po aborcji, która tu dzisiaj stoi – aborcja nie zapewniła nam wolności, tylko uczyniła nas zniewolonymi.
Byłam więźniem uzależnienia, więźniem izolacji, więźniem złości, poczucia winy i wstydu. Ale Jezus Chrystus przyszedł uwolnić więźniów. A kto został przez Niego uwolniony, jest wolny naprawdę” .
- mówiła Ellie To świadectwo powinien poznać każdy lekarz wystawiający zaświadczenia do aborcji pod pozorem troski o „zdrowie psychiczne” matek. A także każdy, kto wspiera takie praktyki i je umożliwia.
To świadectwo powinni poznać wszyscy orędownicy wprowadzenia permisywnej edukacji seksualnej do polskich szkół. Za pięknymi hasłami o nauczeniu dzieci obrony przed pedofilami i podobnymi, stoi ogromna deprawacja.
Wreszcie i przede wszystkim dobrze jakby to świadectwo dotarło do wszystkich kobiet z doświadczeniem aborcji. Jest nadzieja!