W dniu 20 listopada przekazaliśmy nasze uwagi do projektu rozporządzenia zmieniającego podstawę programową dla szkół ponadpodstawowych w zakresie dotyczącym wprowadzenia nowego obowiązkowego przedmiotu "Edukacja Zdrowotna". Niżej treść naszego pisma:

 

Szanowni Państwo,

 w imieniu 76036 sygnatariuszy apelu „Nie dla deprawacji seksualnej
w szkołach”
pragnę przekazać uwagi do opublikowanego 31.10. br. projektu rozporządzenia Ministra Edukacji zmieniającego rozporządzenie w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego dla liceum ogólnokształcącego, technikum

oraz branżowej szkoły II stopnia. Nasze uwagi dotyczą wykreślenia z podstawy programowej nieobowiązkowego przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie
i wprowadzenia nowego przedmiotu edukacja zdrowotna.

 

Uwagi ogólne

 

Wśród proponowanych zmian znajduje się wiele wartościowych treści dotyczących aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, czy profilaktyki uzależnień. Niestety, oprócz nich została przewidziana została też edukacja na temat „zdrowia seksualnego”, w skrajnej, permisywnej formie.

Seksualność jest jedną z najważniejszych i najbardziej intymnych sfer życia każdego człowieka. Jednocześnie bardzo mocno powiązana jest z systemem wyznawanych wartości, dlatego jakakolwiek ingerencja w tą sferę w ramach zajęć edukacyjnych powinna odbywać się w porozumieniu i za zgodą z rodziców. Art. 48 ust. 1 Konstytucji gwarantuje, że „rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”, a art. 53 ust. 3, że „rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami”. Dotychczas to prawo było szanowane – wychowanie do życia w rodzinie było przedmiotem nieobowiązkowym. Jeśli rodzice uważali, że poruszane treści stoją w sprzeczności z tym, jak chcą wychowywać dziecko, mogli nie posyłać go na zajęcia. Wprowadzenie edukacji zdrowotnej jako przedmiotu obowiązkowego stanowiłoby naruszenie naszych konstytucyjnych praw jako rodziców, dlatego stanowczo przeciwko temu protestujemy.

Zwracamy uwagę na to, że – wbrew deklaracjom Minister Edukacji Barbary Nowackiej oraz autora podstawy programowej prof. Zbigniewa Izdebskiego – omawiając kwestię seksualności nie da się jedynie prezentować wiedzy naukowej w oderwaniu od światopoglądu i wartości. Nie da się uciec choćby od oceny podejmowania współżycia seksualnego w wieku nastoletnim, podejmowania współżycia seksualnego poza kontekstem relacji i miłości, masturbacji, aborcji, czy stosunków homoseksualnych. W ramach wychowania do życia w rodzinie dokonywano takiej oceny i edukacja zdrowotna też ma to robić, tylko ocena ma być kompletnie odmienna niż do tej pory.

Dotychczas ramą nauczania tematyki seksualności w polskiej szkole była rodzina, a kryterium oceny aktywności seksualnej – miłość i trwały związek poświadczony przysięgą małżeńską. Tymczasem, w podstawie programowej edukacji zdrowotnej pojęcie rodziny występuje rzadko a odniesienie do małżeństwa pada jedynie jeden raz, w zestawieniu ze związkami nieformalnymi w zakresie dotyczącym przepisów prawnych. Zrezygnowano także z uczenia odpowiedzialności i mówienia o szkodliwości przedwczesnej inicjacji seksualnej. Ramą nauczania w edukacji zdrowotnej jest „zdrowie seksualne”, a w zasadzie ukrywająca się za tym hasłem przyjemność seksualna. Kryterium oceny aktywności seksualnej jest „świadoma zgoda”.

Odrywanie seksualności od kontekstu małżeństwa, rodziny i trwałej miłości stoi w sprzeczności z systemem wartości, w którym tysiące rodziców starają się wychowywać swoje dzieci. Przekazywanie dzieciom, że współżycie seksualne jest akceptowalne, byle było świadome i dobrowolne, a taki wydźwięk ma rezygnacja z mówienia o szkodliwości przedwczesnej inicjacji seksualnej i akcentowanie „świadomej zgody” jako jedynego wymagania dotyczącego aktywności seksualnej, jest także antywychowawcze. Jakakolwiek aktywność seksualna w nastoletnim wieku jest szkodliwa. Prowadzić może nie tylko do niechcianych ciąż, ale też do bardzo szkodliwych konsekwencji duchowych, moralnych, psychicznych i społecznych, m.in. uzależnień, zranień, zniszczonych więzi z samym sobą, z drugim człowiekiem i Bogiem oraz utrudniać będzie budowanie szczęśliwych rodzin i wiernych małżeństw w przyszłości.

Szkoła powinna wspomagać rodziców w wychowywaniu dzieci, a nie propagować wartości sprzeczne z tym, co oni chcą przekazywać dzieciom. Oczekujemy wycofania się z tych skandalicznych planów i poszanowania konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami.

 

Uwagi szczegółowe

 

Podstawa programowa wychowania do życia w rodzinie umiejscawiała seksualność w kontekście małżeństwa i rodziny oraz nastawiona była na uczenie młodzieży, że nastoletni wiek nie jest odpowiednim na podejmowanie współżycia seksualnego („Uczeń przedstawia przyczyny, skutki i profilaktykę przedwczesnej inicjacji seksualnej”). Bardzo silny nacisk kładziono na naukę odpowiedzialności („Uczeń rozumie znaczenie odpowiedzialności w przeżywaniu własnej płciowości oraz budowaniu trwałych i szczęśliwych więzi”; „Uczeń rozumie związek istniejący pomiędzy aktywnością seksualną a miłością i odpowiedzialnością”), za cel stawiając wzrastanie młodzieży we właściwych postawach.

Nasz sprzeciw budzi to, że autorzy podstawy programowej do edukacji zdrowotnej całkowicie z tego zrezygnowali. Dzieciom nie będzie się już mówić, że współżycie seksualne powinno wiązać się z małżeństwem i wierną miłością na całe życie. Nie będzie się im mówić o współżyciu w odniesieniu do jakichkolwiek związków i miłości. Nie przewidziano też uczenia młodzieży odpowiedzialności ani wskazywania na szkodliwość przedwczesnej inicjacji seksualnej.

Owszem, uczniowie mają poznać normy moralne i religijne dotyczące seksualności, ale tylko jako jedne z wielu dotyczących tematu. Nacisk położony jest zaś na „normę partnerską”. „Uczeń wyjaśnia, na czym polega norma medyczna, prawna, statystyczna, społeczna, moralna, religijna, partnerska oraz indywidualna; wymienia wyznaczniki partnerskiej normy seksualnej” - czytamy na 46 stronie podstawy programowej. Podstawa nie mówi o tym, czym jest „norma partnerska”. Sięgając do jej definicji obejmuje ona: dojrzałość osób wchodzących w interakcję seksualną, dobrowolną i świadomą zgodę wszystkich osób biorących w niej udział, dążenie do wspólnej rozkoszy, brak szkodliwości dla zdrowia i życia partnerów oraz nieszkodzenie społeczeństwu.

Uczniowie liceów i techników dowiedzą się więc podczas edukacji zdrowotnej, że powinni dbać o rozkosz partnera seksualnego, a nie dowiedzą się o skutkach niedojrzałych zachowań seksualnych, ani o tym, że mądrze przeżywana seksualność powinna wiązać się z wierną i trwałą miłością oraz pomagać budować szczęśliwe małżeństwa i rodziny.

Jedyne wymagania związane z aktywnością seksualną stawiane młodzieży, to by podejmowała ją w sposób świadomy, dobrowolny i z zastosowaniem antykoncepcji.  O „świadomej zgodzie” oraz kryteriach wyboru odpowiedniej metody antykoncepcji mówią, oprócz cytowanego już wcześniej fragmentu, jeszcze inne punkty podstawy programowej. To antywychowawcze. Jakiekolwiek przedwczesne podejmowanie współżycia  seksualnego jest dla młodych osób bardzo szkodliwe.

Wyrażamy sprzeciw także wobec zapisów dotyczących aborcji. Podstawa programowa wychowania do życia w rodzinie w wielu punktach zakładała uczenie dzieci i młodzieży szacunku dla ludzkiego życia od momentu jego poczęcia. W podstawie edukacji zdrowotnej na próżno szukać takich wymagań. Za to uczeń ma „wyjaśniać pojęcia: poronienie, aborcja; wymienia etyczne, prawne, zdrowotne i psychospołeczne uwarunkowania dotyczące przerywania ciąży” (str 46). Użyty tutaj zwrot „przerwanie ciąży” jednoznacznie podważa podmiotowość nienarodzonego dziecka i rodzi ogromne obawy odnośnie treści, które mają zostać przekazane uczniom.

Nasz sprzeciw budzą też wymagania fakultatywne i fakt, że ich realizacja nie ma zależeć od decyzji rodziców ale nauczyciela: „uczeń omawia zagadnienie przyjemności seksualnej oraz wymienia, co wpływa na libido; wymienia formy aktywności seksualnej” (str 47). Znaczna część nastolatków nie podejmuje jeszcze współżycia seksualnego. Program powinien być dostosowany do tej grupy, aby przypadkiem jej nie „rozbudzać” seksualnie i chronić jej wrażliwość. Nawet, jakby to była mniejszość, to program także powinien ją uszanować. Rozmowy o przyjemności seksualnej i o różnych formach aktywności seksualnej są z tym sprzeczne.

„Uczeń omawia kwestie prawne i społeczne związane z przynależnością do grupy osób LGBTQ+” (str. 48). Użyte słowo LGBTQ+ (z Q i plusem), którym posługuje się tylko jedna strona światopoglądowego sporu, wskazuje na to, że zamiast rzetelnej wiedzy, można się spodziewać propagandy na rzecz postulatów ruchów lgbt.

 

Podsumowując: zaproponowane w podstawie programowej podejście do seksualności jest rażąco sprzeczne z systemem wartości, w którym tysiące rodziców chce wychowywać swoje dzieci. Z tego powodu nie wystarczy edycja kilku zapisanych w niej wymagań. Oczekujemy albo rezygnacji z wprowadzenia edukacji zdrowotnej do szkół albo wycofania się z omawiania „zdrowia seksualnego” podczas zajęć praz zniesienia obowiązku uczestniczenia w nich przez młodzież.